Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi pauletto007 z miasteczka Lublin. Mam przejechane 27186.80 kilometrów w tym 3002.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.86 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy pauletto007.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 111.00km
  • Teren 10.00km
  • Czas 05:34
  • VAVG 19.94km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Z naszą ekipą z rowerowego

Sobota, 29 września 2007 · dodano: 29.09.2007 | Komentarze 0

Z naszą ekipą z rowerowego forum: Zagubioną, Jurkiem i Robertem wybraliśmy się na dwudniowy rajd na Roztocze a konkretnie do Zwierzyńca. Spotkaliśmy się wszyscy na pętli trolejbusowej oprócz Roberta, który dołączył do nas w Chmielu. Był z nami Grzesiek na szosówce, którego poznałem na nocnej wycieczce (opisana w portalu bikestats.pl z 22 września o ile dobrze pamiętam:P). Jak się okazało, jadąc pierwszy odcienek poza Lublinem po terenowych drogach Grzesiek musiał prowadzić a momentami nawet nieść swoją szosóweczkę z wiadomych względów. Bo gdzie szosa nie może tam górala pośle:P Ale zdarzył się też incydent nieprzyjemny: Zagubiona w pewnym momencie poślizgnęła się na nieco mokrej polnej nawierzchni i siłą rzeczy upadła. Wyglądało groźnie, bo nie dość, że rozcięła naskórek na prawym kciuku to i jeszcze stłukła kolano co skończyło się mocnym bólem i obrzękiem. Jurek przystąpił do pierwszej pomocy.. i po chwili ruszyliśmy nieco ostrożniejsi... Na horyzoncie zgubiliśmy naszego szosowca Grześka. Gdy dojechaliśmy do skrzyżowania w Chmielu oczekując Roberta niespodziewanie nadjechał Grzesiek. Fajnie, bo już całkiem straciliśmy nadzieję, że nas odnajdzie bo było gdzie zbłądzić:P. Za chwilę nadjechał Robert. Widać było, że ten nieziemski wiatr nie tylko nam dał sie we znaki ale właśnie chyba najbardziej Robertowi, który przyznał, że już dawno nie był na bajku. Były chwile zwątpienia ale myślę, że chęć przeżycia tej wycieczki była o stokroć większa niż ten wiatr, zmęczenie i chwilowy brak kondycji... I choć dystans wydawałoby sie, że nie grożący śmiertelnym wysiłkiem, to warunki atmosferyczne dodały tylko adrenaliny na trasie. Po pierwsze: jechaliśmy wieloma różnym drogami, głownie bocznymi ale mimo wszystko na otwartej przestrzeni nie osłoniętej od wiatru. A momentami tak wiało, że jadąc z górki trzeba było stawać na pedały żeby mieć przyzwoita prędkość czyli jakieś 25km/h. Po drugie: ilość podjazdów jakie mieliśmy na trasie była porównywalna z trasami na duuużych i trudnych wyżynach. W finale sobotniej jazdy ok 16. 30 wjechaliśmy a w zasadzie wdrapaliśmy się z naszymi ciężarnymi rowerkami na kwaterę. Od razu przywitała nas bardzo miła pani, bardzo kontaktowa (żeby nie powiedzieć gadatliwa:P). Jeszcze wieczorem obejrzeliśmy mecz naszych złotek niestety każdy wie jak sie skończył ale na to już nic nie mogliśmy poradzić choć dopingowaliśmy mocno:). I tak minęła nam sobota...





Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!