Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi pauletto007 z miasteczka Lublin. Mam przejechane 27186.80 kilometrów w tym 3002.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.86 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy pauletto007.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2008

Dystans całkowity:1063.00 km (w terenie 182.00 km; 17.12%)
Czas w ruchu:57:10
Średnia prędkość:18.59 km/h
Liczba aktywności:17
Średnio na aktywność:62.53 km i 3h 21m
Więcej statystyk
  • DST 25.00km
  • Czas 01:05
  • VAVG 23.08km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

... lżejsze sakwy, mniej

Niedziela, 31 sierpnia 2008 · dodano: 31.08.2008 | Komentarze 0

... lżejsze sakwy, mniej ekwipunku. Powrót z grilla, z Bełżyc.




  • DST 25.00km
  • Czas 01:01
  • VAVG 24.59km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wieczorna eskapada na grilla

Sobota, 30 sierpnia 2008 · dodano: 31.08.2008 | Komentarze 0

Wieczorna eskapada na grilla do kolegi do Bełżyc. Pełne sakwy, pełny ekwipunek...




  • DST 112.00km
  • Teren 20.00km
  • Czas 06:04
  • VAVG 18.46km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dziś razem z Magdą, Karoliną,

Wtorek, 26 sierpnia 2008 · dodano: 26.08.2008 | Komentarze 0

Dziś razem z Magdą, Karoliną, Arturem i Pawłem zrobiliśmy TransRoztocze HEJ LUBLIN.Pojechaliśmy pociągiem o 5.18 z PKP Lublin do Kraśnika. Tam wjechaliśmy na czerwony rowerowy szlak łączący Kraśnik- Lwów przez najpiękniejsze części Roztocza. I tak po widokach oceniliśmy, ze niemal pod nosem mamy drugie Bieszczady: strome i nawet długie podjazdy, zalesione szczyty. Jedyna różnica to taka, że większość drzew to liściaste a nie iglaste jak w Bieszczadach, no i Soliny oczywiście nie było, ale były za to stawy ECHO w Zwierzyńcu, gdzie przez moment pomoczyliśmy nogi. Powrót pociągiem do domu a spod PKP Lublin ścieżką rowerową do domu. Było fajnie:-)




  • DST 71.00km
  • Teren 10.00km
  • Czas 04:49
  • VAVG 14.74km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bieszczady 2008. Dzień trzeci:

Niedziela, 24 sierpnia 2008 · dodano: 25.08.2008 | Komentarze 0

Bieszczady 2008. Dzień trzeci: niedziela. "Ciągle pada. asfalt ulic jest dziś śliski jak brzuch ryby, mokre niebo się opuszcza coraz niżej..." jak w pierwszych słowach piosenki Czerwonych Gitar - ciągle padało. W zasadzie obudził nas jesienny deszcz, bo siąpiło cały dzień. Momentami nawet lało, choć może to zbyt duże słowo. Pogoda nas nie rozpieszczała. Ale twardzi byliśmy. Myśl, że trzeba zdążyć na pociąg do Przemyśla na 14.52 i świadomość konieczności jazdy w bezlitosnych warunkach dodały nam motywacji. Jechaliśmy głównie asfaltowymi drogami. Było niesamowicie ślisko. Po godzinie jazdy moje tylne hamulce przestały hamować. Ale chyba właśnie ta beznadziejna przeceiż pogoda, dodała nam tyle dobrego humoru; na każdym postoju niemal umieraliśmy ze śmiechu ciągle komentując swoje zachowania. I tak prawie 5h jazdy w deszczu,i wreszcie przed 13.30 dotarliśmy do Przemyśla. Obiad, spacer po starówce, lody i załadunek do pociągu. Za 4h byliśmy w Lublinie. W wreszcie rozjechaliśmy się w swoje strony. Było super. A za rok robimy Tour de Pologne.




  • DST 119.00km
  • Teren 15.00km
  • Czas 07:09
  • VAVG 16.64km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bieszcady 2008, Dzień drugi: sobota.

Sobota, 23 sierpnia 2008 · dodano: 25.08.2008 | Komentarze 0

Bieszcady 2008, Dzień drugi: sobota. Choć budziki nastawiliśmy na 7.00 to po 6-ej już wszyscy byliśmy na nogach. Śniadanko, kanapki na drogę i w drogę. I tak już o 7.40 wyjeżdżaliśmy z posesji naszej gospodyni (ten ładny drewniany domek na zdjęciach to właśnie obóz rowerowych uchodźców) Przed nami w perspektywie czasu moje upragnione czerwone wzgórza nad Soliną. ale zanim tam dotarliśmy musieliśmy pokonać ponad 100km, dziesiątki morderczych podjazdów, tyleż samo szybkich, krętych i niebezpiecznych zjazdów. Rozpędzony rower z obciążeniem jest jak pocisk. Momentami myślałem, że jazda bez kasków jest "lekkim samobójstwem", na szczęście nic się nikomu nie stało. Pogoda była niepewna, bo pomimo porannego słońca przed nami, które okrutnie dawało się we znaki na wjazdach, za plecami mieliśmy zachmurzone niebo. Przez cały dzień na rowerze trochę na nas pokropiło, wygrzało słońcem na przełęczach, przewiało na zjazdach. Momentami to śmialiśmy się sami do siebie, że do tej eskapady brakuje nam tylko.. śniegu i gradu Ok. 18 dotarliśmy nad Solinę. Karolina i ja poszliśmy na słynną tamę. A tam: "Mamo... czy my jesteśmy jacyś dziwni?? Nie, wy jesteście... oryginalni" Oczywiście chodziło o kolarskie stroje, bo byliśmy "prawie jedyni" w rowerowych ciuchach. Kilka fotek. Szkoda tylko, że niebo było pochmurne, bo nie zobaczyliśmy wspomnianych czerwonych wzgórz a jedynie osłonięte chmurami zalesione szczyty. Cóż, nie można mieć wszystkiego. W drodze na nocleg w Uhercach Mineralnych małe zakupy i porowerowaliśmy dalej. Na kwaterach z prawdziwego zdarzenia znaleźliśmy się ok. 19.30.




  • DST 76.00km
  • Teren 15.00km
  • Czas 04:42
  • VAVG 16.17km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wypad w Bieszczady. Dzień pierwszy.

Piątek, 22 sierpnia 2008 · dodano: 25.08.2008 | Komentarze 0

Wypad w Bieszczady. Dzień pierwszy. Skład: Karolina, Robert, Jurek (nasz kierownik) i ja. Gdy wysiedliśmy w Przemyślu z pociągu nie było już za bardzo czasu na jakiś obiad, więc wszystkie postoje, których nie mieliśmy specjalnie mało przeznaczaliśmy na jakąś kanapkę i woooodę. Paliło słońce. Szczególnie odczuwaliśmy to na podjazdach. Jechaliśmy przez pogórze Przemyskie do Równi (za Ustrzykami Dolnymi) gdzie mieliśmy pierwszy nocleg. Podjazdy momentami były bradzo ostre. Ok. 8km w niektórych miejscach więcej niż 10% wzniesienia. Pot lał się strumieniami, woda zużywała się litrami. Gdy jednak człowiek ma ze sobą tych kilka- kilkanaście kg bagażu, przed oczyma wjazd, którego końca nie widać, ostre słońce to zaczyna się zastanawiać czy warto się tak męczyć. Wszystkie wątpliwości jednak szybko ulatują, gdy dojeżdżasz o własnych siłach na szczyt i masz tak piękny widok, że zapominasz o wysiłku jaki włożyłeś. Zatrzymaliśmy się na modlitwę w klasztorze, cyknęliśmy kilka fotek i dalej w drogę. Jechaliśmy głównie szosami, ale zdarzały się też odcinki typowo terenowe, przez pola, drogi gruntowe, lasy. I tu mistrzostwem w dowodzeniu jak zwykle wykazał się Jurek. Gdy jadąc ciągle po niebieskim rowerowym szlaku od kalwarii zgubiliśmy znakowanie szlaku to jedynie dzięki umiejętnościom Jurka w czytaniu mapy wyjechaliśmy tam gdzie chcieliśmy. Jeszcze tylko 45-50km i znaleźliśmy się w upragnionych Ustrzykach Dolnych. Było już późno, ale Ustrzyki żyją całą dobę, może dlatego, że akurat koncertowało KSU?? Na nocleg w Równi dojechaliśmy po zmroku ok. 20.30. Przywitała nas bardzo miła Pani gospodarz, zaprowadziła nas do pokoi. Jakaś kolacja, zimne piwko i spać.




  • DST 45.00km
  • Teren 15.00km
  • Czas 02:35
  • VAVG 17.42km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzisiaj pon naszym ulubionym

Wtorek, 19 sierpnia 2008 · dodano: 19.08.2008 | Komentarze 0

Dzisiaj pon naszym ulubionym LKJ-em czekali na nas Artur i Kamil. Ja spotkałem natomiast po drodze Karolinę i Piotrka. Pomysł na prowadzenie wycieczki był oczywiście jak to zwykle bywa.. mój. Ale wykonanie jak któregoś ostatniego razu- Artura:-) I tak pojechaliśmy Janowską gdzie na przejazdem PKP skręciliśmy w Stary Gaj, potem świetna improwizacja Artura. Trochę rowerowania w okolicach Zemborzyc, lasów zemborzyckich i tak znaleźliśmy się nad słynnym zalewem. Mój starannie czyszczony wczoraj i przygotowywany do Bieszczad rowerek znów się zakurzył:P teraz odpoczynek i zbieranie sił przed Bieszczadami. Ehhh będzie się działo!!! Imprezę sponsoruje... LECH, ale to po powrocie:P




  • DST 16.00km
  • Teren 2.00km
  • Czas 01:00
  • VAVG 16.00km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Powrót z rowerowego grilla u

Niedziela, 17 sierpnia 2008 · dodano: 17.08.2008 | Komentarze 0

Powrót z rowerowego grilla u Magdy. Było super!:D




  • DST 73.00km
  • Teren 10.00km
  • Czas 03:45
  • VAVG 19.47km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Święto: a co się robi w święta?

Piątek, 15 sierpnia 2008 · dodano: 17.08.2008 | Komentarze 0

Święto: a co się robi w święta? Aktywnie spędza czas!:D Zabrałem brata po obiedzie na rowery i od babci z Urszulina pojechaliśmy przynajmniej zza ogrodzenia zobaczyć największa plantację borówki na świecie, do Ochoży.




  • DST 50.00km
  • Teren 5.00km
  • Czas 02:15
  • VAVG 22.22km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dziś pod słynnym LKJ-em spotkaliśmy

Czwartek, 14 sierpnia 2008 · dodano: 17.08.2008 | Komentarze 0

Dziś pod słynnym LKJ-em spotkaliśmy się we trzech tj. Mariusz, Jurek i ja. Pomysł na trasę na Radawiec był mój ale dalej nie miałem idei gdzie pojechać, więc jak zwykle nie zawiódł Jurek. A na lotnisku jakiś gościo-modelarz latał sobie trenerkiem RC, popatrzyliśmy trochę i pomknęliśmy dalej. LKJ-Janowska-Stary Gaj-Stasin-Marynin-Radawiec-Motycz-..... potem jakieś wioski i wioseczki...-i tak znaleźliśmy się na czerwonym rowerowym szlaku a później na czerwonym lecz pieszym-I dojechaliśmy do Stasina ponownie. Węglinek i Lublin.