Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi pauletto007 z miasteczka Lublin. Mam przejechane 27186.80 kilometrów w tym 3002.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.86 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy pauletto007.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2009

Dystans całkowity:686.90 km (w terenie 95.00 km; 13.83%)
Czas w ruchu:36:35
Średnia prędkość:18.78 km/h
Maksymalna prędkość:52.10 km/h
Liczba aktywności:9
Średnio na aktywność:76.32 km i 4h 03m
Więcej statystyk
  • DST 65.66km
  • Teren 5.00km
  • Czas 03:12
  • VAVG 20.52km/h
  • VMAX 52.10km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Sprzęt Author Solution 2007
  • Aktywność Jazda na rowerze

Popołudniowo-wieczorne rowerowanie...

Czwartek, 21 maja 2009 · dodano: 23.05.2009 | Komentarze 0

... rozpoczęliśmy już tradycyjną ustawką pod LKJem, gdzie stawili się: Kinga, Karola, Wieśko, Jurek, Mariusz i ja. Ku rowerowemu szczęściu dziś prowadził nas Mariusz. A pojechaliśmy tak: Lublin (LKJ)-Zalew Zmeborzycki-Prawiedniki-Osmolice-Krebsówka-Niedrzwica Kościelna-Tomaszówka-Marynin-Stasin-Węglinek-Lublin.
Po drodze mieliśmy już dużo przygód, tzn. kłopotów z rowerem Wieśka, którego mimo wszystko nie opuszczał dobry humor. Całe szczęście problemy zaczęły się już na Węglinku w drodze powrotnej: najpierw odkręciło się dolne kółko w wózku tylnej [przerzutki za 20 m górne i odpadła zewnętrzna blacha wózka przerzutki. Łańcuch utracił naciąg, zero możliwości zmiany biegów, więc prawie jak jazda na ostrym kole. Wiesiek się nie załamywał, i powolutku doturlał się do domku.
W drodze powrotnej udało się jeszcze namówić Magdę na kilka treningowych podjazdów na Wojciechowskiej. Po 50km wcześniej wytrzymałem tylko 6 podjazdów w dobrym tempie, ale i tak warto było. Bardzo udany dzień.




  • DST 82.55km
  • Teren 10.00km
  • Czas 04:14
  • VAVG 19.50km/h
  • VMAX 49.80km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Sprzęt Author Solution 2007
  • Aktywność Jazda na rowerze

3 dni, 2 noce, 2ch świrów... cz. 3.

Niedziela, 17 maja 2009 · dodano: 17.05.2009 | Komentarze 0

Zgodnie z nastawionym wczoraj budzikiem, stajemy o godz. 6.00. Wyglądamy przez namiot - NIE PADA!! Jest dobrze. Śniadanie i sprzątanie to ostatnie czynności przed zlożeniem namiotu. Ok. godz. 9 jestesmy juz w trasie, kierunek Puławy. Wiatr wiej pokretnie, raz w twarz a raz w plecy. To dodatkowo poteguje we mnie uczucie zmęczenia. Powodem w dużej mierze są dwie nie do końca przespane noce. Jednakowoż dziś dla odmiany przez z rana spowite chmurami niebo przebijaja sie promienie słońca. Momentami zaczyna wręcz przypiekać. Dojeżdżamy do Pulaw, gdzie każdy z nas kieruje się w swoją stronę. I nagle nie wiedzieć skąd w nogi dostaję z kopyta. Czyżby niekontrolowany przypływ sił? Jedzie mi się wysmienicie. Kilka metrów, po minięciu tablicy informacyjnej "Puławy. Koniec" , na prawym poboczu dostzregam radiowóz drogówki i dwóch panów policjantów. Jeden z nich jest zajęty wypisywaniem jakiegos dokumentu dla zatrzymanego kierowcy a drugi na mój widok ku mojemu zaskoczeniu woła "Dawaj, dawaj!" Nie pozostaje mi więc nic innego jak tylko przyspieszyć. Za godzinkę docieram do Nałęczowa, gdzie robię postój na drugie śniadanie, po czym po ok. 2ch godzinach jestem już w Lublinie. Czuję zmęczenie, ale jednocześnie saysfakcję, bo do tej pory to był mój pierwszy namiotowo-rowerowy survival. Wielkie dzięki dla Krzyśka! Wyjazd bardzo udany.




  • DST 76.50km
  • Teren 15.00km
  • Czas 04:53
  • VAVG 15.67km/h
  • VMAX 47.40km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • Sprzęt Author Solution 2007
  • Aktywność Jazda na rowerze

3 dni, 2 noce, 2ch świrów... cz. 2.

Sobota, 16 maja 2009 · dodano: 17.05.2009 | Komentarze 0

Wstajemy z rana, tj. ok. godz. 8, jacyś niewyspani po tej pierwszej nocy w namiocie. Oczy jeszcze jakby wczorajsze... ale mimo wszystko jemy śniadanie zwijamy majdan i zabieramy się za przejażdżkę po Dęblinie. Najważniejszym punktem Dęblina obwołaliśmy dęblińską szkoła Orląt. Tam cykamy kilka fotek i dalej w drogę. Mkniemy i mkniemy dziś z zawrotną prędkością (patrz średnią) a ssanie powoli zaczyna się wdawać we znaki. Zatrzymujemy się dosłownie gdziekolwiek, Krzysiek wyciąga chleb, ja ser i już szamanie gotowe. Wszystko na typowym luzie chcesz, stajesz. Za moment zwijamy piknik i jedziemy dalej dolina Wieprza, gdzie ciągle męczą nas komary. chyba bardzo wygłodniałe, bo nie ma znaczenia czy mamy długie, czy krótkie rajtuzy. Od rana towarzyszą nam chmury i przelotny deszcz. Tym razem jednak zaczyna padać na dobre i nie przestanie aż do 19tej. Kończy nam się też woda, więc Krzysiek zagaduje jakiegoś gospodarza, i po chwili przynosi prawie 5 l cennego H2O:-) Jedziemy totalnie przemoczeni w poszukiwaniu lasu gdzie będziemy mogli rozbić namiot. Na szczęście ok. 19tej przestaje padać. Wykorzystujemy moment i dość sprawnie rozkładamy obozowisko. Rowery zostawiamy przed namiotem, przykrywamy je folią, a do namiotu wrzucamy sakwy i jesteśmy już szczęśliwi. Jeszcze kolacja, piwko i z nadzieją bezdeszczowej nocy kładziemy się spać.




  • DST 114.12km
  • Teren 20.00km
  • Czas 06:07
  • VAVG 18.66km/h
  • VMAX 48.50km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Sprzęt Author Solution 2007
  • Aktywność Jazda na rowerze

3 dni, 2 noce, 2ch świrów... cz. 1.

Piątek, 15 maja 2009 · dodano: 17.05.2009 | Komentarze 0

I stało się. Z kolegą zapoznanym przez portal rowerowy podrozerowerowe.info, kolegą Krzyśkiem wybraliśmy się na zapoznawczy rajd w okolice Dęblina i nie tylko. Piszę zapoznawczy, gdyż w planie na wakacje mamy wyprawę po górach, Polska , Słowacja i Czechy. Jak wyjdzie to zobaczymy, a póki co... wracając do meritum spotykamy się na moście nad Wisłą w Puławach. Stamtąd jedziemy przez liczne pola, lasy, szutry wszelakiej maści asfalty, trochę gubiąc się po drodze. Zahaczazmy również o Czarnolas, dworek Jana Kochanowskiego. Tam mały popasik z sokiem, kanapką i dalej w drogę. Za kilka km wreszcie trafiamy do Dęblina. Za Dęblinem już ok. 19tej znajdujemy miejsce na namiot. To moje pierwsze takie rowerowo-namiotowe doświadczenia, rzekłbym nawet survival:D
Pogoda dziś dopisuje, chociaż wieczór robi się chłodny, więc szybko kolacja i spać.




Trenujemy podjazdy... odsłona no1

Środa, 13 maja 2009 · dodano: 13.05.2009 | Komentarze 0

Na Wojciechowskiej ustawiliśmy się o 21ej z Magdą, Marcinem i Arkiem. I tak 10 górek, żeby się trochę zmęczyć i do domu.




  • DST 75.63km
  • Teren 15.00km
  • Czas 03:58
  • VAVG 19.07km/h
  • Sprzęt Author Solution 2007
  • Aktywność Jazda na rowerze

Otwarcie rowerowego szlaku doliną Nędznicy...

Niedziela, 10 maja 2009 · dodano: 10.05.2009 | Komentarze 2

... rozpoczęliśmy częścią nieoficjalną spotkaniem zainteresowanych pod słynnym LKjem:D. Zebraliśmy się tam w grupie ponad 10 osób. To był nasz pierwszy wspólny wyjazd w oficjalnych strojach naszego rowerowego stowarzyszenia" RowerowyLublin.org". Dalej pojechaliśmy ścieżką rowerową nad zalew i aż do ulicy Cienistej. Tam spotkaliśmy się z głównym inicjatorem całego przedsięwzięcia, Sławkiem. Tam był też pierwszy przystanek, przy tzw. słupie informacyjnym:P. Nasz przewodnik Sławek, począwszy od tego właśnie postoju raczył nas krótkim opowiadaniem historycznym na każdym kolejnym. Było ciekawie i poważnie, chociaż nie tak całkiem:D. W końcu był to przejazd otwierający nową trasę rowerową. Nie mogło być nudno. Było super!! Świetna atmosfera. Przy Krężnicy Jarej, na kościelnym parkingu dołączyła do nas szkolna młodzież pod okiem swoich opiekunów. Razem było nas blisko 40 osób! Do Niedrzwicy Dużej, która była naszym celem zmierzaliśmy po wszelakiej maści piachach, szutrach, gładziutkich jak pupka niemowlęcia asfaltach. Po osiągnięciu celu, pierwsze co zrobiliśmy to uzupełniliśmy braki wody, węglowodanów i innych podobnych. Organizator zadbał o kaszkietówki, pieczątki i bandamki dla wszystkich przybyłych oraz liczne konkursy, przejażdżki na kucyku oraz co dla mnie wiecznie głodnego, PRAWIE za free bo za 1zł grillowane kiełbaski!! Pobyliśmy tam jeszcze trochę, pocykaliśmy zdjęć i posileni wjechaliśmy w trasę powrotną. Tym razem szybko zjechawszy z głównej drogi skręciliśmy na Ludwinów, w kierunku Krebsówki i znów było trochę terenu i szosy. na drodze Krebsówka - Osmolice daliśmy dyla w lewo i zaraz dojechaliśmy do Krężnicy Jarej. Główną drogą Lublin-Zemborzyce do zalewu i stamtąd ścieżką rowerową do domu. Prawdziwa uczta oraz dobra atmosfera, to najlepsze podsumowanie!! A następny szlak otwieramy w czerwcu!




  • DST 66.21km
  • Teren 5.00km
  • Czas 03:20
  • VAVG 19.86km/h
  • VMAX 43.00km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Sprzęt Author Solution 2007
  • Aktywność Jazda na rowerze

Sobotnia przejażdżka

Sobota, 9 maja 2009 · dodano: 09.05.2009 | Komentarze 0

... minęła w średnim tempie z naszymi forumowymi paniami: Magdą i Karoliną. I choć nasza trojka to trochę mało, to było bardzo fajnie. Zrobiliśmy taka traskę: Lublin (LKJ)-Zalew Zemborzycki-Marina-Zemborzyce-Prawiedniki-Strzeszkowice-Bychawka-Zdrapy-Bychawa (tam mały postój na ciacho:-)) a droga powrotna prawie taka sama: za Prawiednikami pojechaliśmy nad zalewem przez las od strony Dąbrowy. Było bardzo fajnie, lecz wczoraj smarowany łańcuch od dzisiejszych lasów dostał mocno brudu:/... A jutro otwieramy nowy szlak rowerowy w okolicach Niedrzwicy Dużej. Na pewno będzie ciekawie:D




  • DST 114.62km
  • Teren 25.00km
  • Czas 06:06
  • VAVG 18.79km/h
  • VMAX 44.70km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • Sprzęt Author Solution 2007
  • Aktywność Jazda na rowerze

Piekna niedziela

Niedziela, 3 maja 2009 · dodano: 03.05.2009 | Komentarze 0

Dziś we czworo spotkaliśmy się w Zawieprzycach ale po kolei. Wyjeżdżam 0 9.40 rano z Urszulina na spotkanie z Michałem, umówione na 11.00 w Łęcznej. Jedzie się pięknie. Prawie żadnego wiatru, super słońce. Kapitalna pogoda:D. Dojeżdżam do Łęcznej. Małe przywitanie z Michałem i jedziemy po Karole, która już na nas czeka pod stadionem Górnika. Zabieramy Karolę i wracamy do czerwonego rowerowego szlaku Wola Uhruska-Lublin aby przed 12tą spotkać się z Magdą w Zawieprzycach. ZA niecałe 40 minut jesteśmy na miejscu. niby jaki s festyn w Zawieprzycach miał być ale póki byliśmy to nic się nie działo, więc wg planu Michała pojechaliśmy do Kozłówki. Ale Polak potrafi:P!! Na wysokości Rudki Kozłowieckiej był skrót przez łąki. Jedziemy tak we czwórkę tymi łąkami lasami. Przed nami polana a za polaną droga. No to jedziemy dalej przed siebie i gdzieś w połowie drogi ku naszemu zdziwieniu fosa; po wojskowemu przeszkoda militarna o wilgotności 100%:D. Mamy dwie możliwości, albo cofamy się z powrotem, NIEEE byłoby nudno, więc już wybieramy tę druga opcję. Skaczemy przez fosę:D, najpierw skoczył Michał i nie wpadł. Pierwszy sukces w drużynie:D Zaczynamy sobie podawać rowery wszystko idzie gładko jak po maśle. Ok rowery przeniesione. Musimy jeszcze tylko przeskoczyć my, tzn. dziewczyny i ja. Ok pierwsza Karola -wpadła tylko prawą nogą śmichu kupa:D potem ja nie wpadłem ale się zawahałem i na końcu Magda, która zdjęła buty, coby nie zamoczyć swoich nowych SPD:P Wiedziała co robi, bo jak wpadła to do kolana:P Wyciągnąłem Magdę przeszliśmy jeszcze przez kładkę i byliśmy już po tej szczęśliwszej stronie łąki, a straciliśmy na to w sumie z godzinę czasu:P Dalej pojechaliśmy się umyć w stawie, którego w ogóle nie było na mapie:D a stamtąd trochę błądzenia ale w końcu dotarliśmy do Kozłówki. Małe szamanie w przydrożnej knajpce, potem krótkie posiedzenie na terenie pałacu w Kozłówce i dalej w drogę, ale już bez takich przygód jak wcześniej. Dojechaliśmy do Dysa, gdzie rozstaliśmy się z Michałem, który miał przed sobą jeszcze kawał drogi do Łęcznej , am tylko kilka podjazdów i zjazdów i już Lubin. Baaardzo udana niedziela. Warto było się mordować w piątek:-)




  • DST 71.35km
  • Czas 03:49
  • VAVG 18.69km/h
  • VMAX 42.30km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • Sprzęt Author Solution 2007
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kręcenie mimo wiatru

Piątek, 1 maja 2009 · dodano: 03.05.2009 | Komentarze 0

Wstaję rano i patrze z okno: wiatr niemiłosierny:/ Apetyt na jazdę po dwóch tygodniach czekania na obręcz, zaplecenie koła złożenie roweru w całość... no słowem ssanie na kręcenie. Decyzja jadę, kierunek Urszulin. Już pierwsze 10km było dość ciężko jechać. Wiatr z pewnością dochodził do 10-15m/s. Ostro było. @ kanapki i czekolada dużo pomogły, bo szybko opadałem z sił. Trzeba było jeść. Na rowerze jedzenie jest ostatnią rzeczą, na której można oszczędzać. Jadę ciągle, w sumie nieustannie. Pokonuje kilometr za kilometrem. Po 50tce jakiś kryzys, po 60tce skurcze na udach. Nie było kolorowo. Szybka myśl: w sobotę na pewno nie jeżdżę, bo i czasu na rower nie ma. Są ważniejsze rzeczy, niestety. Dramatycznie, ale takie odczucia po piątkowej jeździe.