Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi pauletto007 z miasteczka Lublin. Mam przejechane 27186.80 kilometrów w tym 3002.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.86 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy pauletto007.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 72.86km
  • Czas 04:25
  • VAVG 16.50km/h
  • VMAX 41.60km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Sprzęt Author Solution 2007
  • Aktywność Jazda na rowerze

Moja I wyprawa rowerowa - dzień 13

Niedziela, 26 lipca 2009 · dodano: 12.08.2009 | Komentarze 0

Nad ranem śpi nam się tak twardo, że nastawiony na 8 budzik skutecznie budzi nas dopiero przed 9.00.
Jest zimno. Pada deszcz. Z namiotu jakoś trudno wyjść, bo ciągle pada. Ale jak tylko przestaje, wychodzimy i szybko zwijamy biwak. Ruszamy dalej wg naszego planu.
Dziś czeka nas cała masa atrakcji: poranna ulewa, a gdy tylko wyjeżdżamy spod kościoła, gdzie zatrzymujemy się na niedzielną mszę, Krzyśkowi zaczyna coś stukać w okolicach na-pędu. Zjeżdżamy więc w las i mamy drugi podczas tej wyprawy przymusowy postój serwisowy. Trafiamy na moment gdy przestaje padać. Jak tylko Krzysiek kończy serwisowanie roweru, to znów zaczyna padać i zaraz znów przestaję. „Ehhh, wredna pogoda”!, myślę. Rozkładamy kuchenkę i korzystając z postoju robimy drugie śniadanie. Po deszczu wyjeżdżamy na trasę i za niedługo spotykamy sakwiarza, na stałe mieszkającego w Niemczech. Chwilę gadamy i okazuje się, że Jacek jest w trakcie swojej siódmej wyprawy i podróżuje sam od Dortmundu przez Polskę, Białoruś, Ukrainę, Mołdawię… w sumie ok. 7 tys. km, a za nim już ponad 1800km. Daje nam kilka dobrych sakwiarskich rad. Życzymy sobie wzajemnie powodzenia i ruszamy dalej. Mija może z pół godziny i znów coś stuka Krzyśkowi. Zatrzymujemy się na przystanku i Krzysiek rozbiera tylną piastę. Okazuje się, że woda, która wczoraj dostała się do jego piast podczas przechodzenia przez rzekę, wypłukała z nich smar a dodatkowo jeszcze pojawił się duży luz. Zapewne właśnie ten luz powoduje te stuki. Ja korzystam z chwili wolnego i nie tracąc czasu robię zapasy jedzenia w pobliskiej Biedronce, w tym 5 kg arbuza:D Jak tylko Krzysiek kończy, widzimy, że dojeżdża do nas i śpiewająco zagaduje rowerowo – pieszy pielgrzym z Rudy Śląskiej, emerytowany górnik. Wiezie on ze sobą całe mnóstwo jedzenia, które dostał od Polaków na Wileńszczyźnie, dokąd pielgrzymował najpierw pieszo a teraz wraca na rowerze. Jego humor doprowadza nas niemal do łez, gdy opowiada, że ma już dość jedzenia, i że w każdym domu gdzie nocował dostawał na drogę dużo prowiantu a początkowo 10kg sakwy ważą teraz ponad 30kg. Korzystając z okazji oddaje nam trochę swoich zapasów ciastek, cukierków i innych słodyczy a my dzielimy się z nim arbuzem. Pękamy i niemal płaczemy ze śmiechu, gdy co chwilę opowiada, że od tego jedzenia jest mu niedobrze a mimo wszystko arbuza wsuwa jak opętany:D A jak zaczyna swoją śluuśkom gwarom coś opowiadać i nie dopuszcza nas do głosu to ze śmiechu już w ogóle nie możemy tego arbuza dokończyć:P Po 40 minutach nadchodzi czas rozjazdu.
Na wieczór znajdujemy kolejny dziki nocleg na łące pod lasem.

Nowa Wieś – Szczecinki – Świątajno – Stare Juhy – Widajny





Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!