Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi pauletto007 z miasteczka Lublin. Mam przejechane 27186.80 kilometrów w tym 3002.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.86 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy pauletto007.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 73.00km
  • Teren 10.00km
  • Czas 04:47
  • VAVG 15.26km/h
  • VMAX 42.70km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • Sprzęt Merida TFS 900 SKRADZIONA!!!
  • Aktywność Jazda na rowerze

RELACJA Z RAJDU ROWEROWEGO „ŚLĄSK – BESKID ŻYWIECKI – po lubelsku”, dzień 2

Sobota, 13 sierpnia 2011 · dodano: 16.08.2011 | Komentarze 0

Wstajemy, prysznic, wychodzące słońce i b. ciepło już z samego rana, czyli zapowiedź dzisiejszego upału.
Do Katowic dojeżdżamy osobówką TLK z Gliwic. Pociąg stratuje punktualnie o 8.50, a my przez nasze poranne guzdranie z trudem ale zdążamy. Jak się okazuje, nawet 40 - kilogramowym rowerem można pobić rekord prędkości w niedoczasowym stresie:P
W Katowicach, na dworcu czeka na nas pozostała część ekipy z Wrocławia i Tychów. I w grupie 8-miu osób wreszcie ruszamy na właściwy rajd.
Najpierw objeżdżamy Śląsk. Jest dla mnie o tyle ciekawszy, bo jestem tu pierwszy raz. Zaskakuje mnie ilość przestrzeni w miastach, a przede wszystkim ilość zieleni – początkowe postrzeganie Śląska jako regionu totalnie przemysłowego ulega zwietrzeniu. Słońce jakoś szybko zachodzi, dopada nas 10-minutowa ulewa – jesteśmy przemoczeni. Później wychodzi słońce, a temperatura sięga ponad 32st w cieniu.
W Katowicach, Artur – autor wycieczki prowadzi nas pod Spodek. Uwierzcie mi jest – ogromny! Dalej jedziemy do dzielnicy Katowic – Nikiszowiec – piękna, stara, bo historyczna, b. zadbana, górnicza dzielnica Katowic. Przez chwilę myślę, czy to może Bawaria w Niem-czech?? Ściany kamienic pokryte ciemną brunatną cegłą, niemal jednolitego koloru, a framugi okien i drzwi pomalowane czerwoną farbą – niesamowitej estetyczne.
Z Nikiszowca poruszamy się w kierunku Tych przez parki, lasy, generalnie terenem. W Tychach robimy zakupy i zwiedzamy browar książęcy. Planowana na 1h wycieczka rozwleka nam się do ponad 2 h ale bynajmniej nie za sprawą piwa, a obiadu, który robimy zaraz po zakończeniu zwiedzania.
Startujemy dalej, do Pszczyny. A zaraz za Tychami dołącza do nas kolega Artura i Gosi - Paweł, który daje się namówić na wspólną wycieczkę i wieczornego grilla. Droga przez las to ciągłe ataki nienajedzonych komarów – na domiar złego strzela mi łańcuch. Pierwszy postój serwisowy, to ciągłe odpędzanie od siebie komarów, much i wszelkiego gryzącego robactwa. OK, wreszcie ruszamy dalej. Zanim jednak dojeżdżamy na grilla to w Pszczynie oglądamy pałac pozostawiony przez pierwszego właściciela tyskiego browaru książęcego. Nasza obładowana bagażami ósemka jest niemałą atrakcją dla „tubylców”, gł. dla dzieci, a na rynku Pszczyny zatrzymujemy się na dłuższą chwilę na słynne pszczyńskie włoskie lody.
Dzień chyli się ku zachodowi, więc dzisiejszy nocleg mamy na działce u Artura, w okolicach miejscowości Wola, skąd pochodzi Artur. Rozbijamy namioty, robimy grilla i znów zaczyna padać, na szczęście to nie ulewa. Delektując się moją cytrynówką, Artura islandzkim Opalem i regionalnym piwem biesiadujemy:-)
Ok. północy idziemy spać.





Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!